TATUAŻYSTA Z AUSCHWITZ MORRIS HEATHER BESTSELLER OPARTY NA FAKTACH

Nie wiem czy pamiętacie, ale wprost przepadam za książki, których akacja toczy się w trakcie trwania II Wojny Światowej. Nie jest mi obca literatura tzw. obozowa. Lubię luźne opisy i język Grzesiuka, czytałam z zapartym tchem Edelmana, Nałkowska i jej "Medaliony" tkwią mi głęboko w pamięci do dzisiaj. Ucieszyłam się, kiedy w moje ręce wpadł "Tatuażysta z Auschwitz" autorstwa Morris Heather. Zacierałam dłonie i aż paliłam się do przeczytania pierwszego rozdziału, w końcu książka w bardzo szybkim czasie stała się bestsellerem! Niestety, już od pierwszych wersów, miałam mieszane uczucia. Choć fabuła jest arcyciekawa, opisana na faktach autentycznych, a bohaterowie to postacie jak najbardziej realne, to jednak kolejne strony czytałam bez większych emocji i porywów. Zapraszam na recenzję książki.

Znalezione obrazy dla zapytania tatuażysta z auschwitz
Bestsellerowa – oparta na faktach – powieść na miarę Chłopca w pasiastej piżamie i Listy Schindlera.
Lale Sokołow trafił do Auschwitz w 1942 roku jako dwudziestosześciolatek. Jego zadaniem było tatuowanie numerów na przedramionach przybywających do obozu więźniów. Naznaczanie ich. Pewnego dnia w kolejce stanęła młoda przerażona dziewczyna – Gita. Lale zakochał się od pierwszego wejrzenia. I obiecał sobie, że bez względu na wszystko uratuje ją.
Wykorzystał swoją pozycję nie tylko, by jej pomóc. W obozie po raz pierwszy rozmawiali, flirtowali, wymienili pocałunki. Ich uczucie przetrwało nazistowskie piekło: po wyzwoleniu odnaleźli się, pobrali i spędzili razem resztę życia.
Lale Sokołow zdecydował się opowiedzieć swoją historię dopiero po śmierci Gity. To łamiąca serce, a jednocześnie pełna otuchy opowieść. Opowieść, która daje siłę nawet w najmroczniejszych czasach.
Niesamowita historia miłosna niezwykłego człowieka i apoteoza człowieczeństwa.
Historia powieści "Tatuażysta z Auschwitz" toczy się w trudnym okresie, czasie okupacji Niemieckiej, represji wobec Żydów, a także przymusowym wywozie ludzi do obozów. Lale -tytułowy bohater, zgłasza się na ochotnika do przymusowej pracy w Niemczech, jeszcze nie wie, że finalnie zamiast w Pradze, wyląduje w Auschwitz. Obozie przetrwania, zagłady, walki o resztki godności ludzkiej. Obrazy śmierci są tu powszednie. Ludzie umierają z głodu, z wycieńczenia albo z powodu szalejących chorób. I pewnie historia niczym by się nie różniła od tych tysięcy istnień, które znalazły się w tym okrutnym miejscu, ale bohater przyjmuje propozycję pracy jako tytułowy tatuażysta. Jego codzienne obowiązki składają się na nanoszeniu kolejnych numerów na skórę przedramienia ludziom z transportów. Imię i nazwisko zmienia się w kolejne, coraz wyższe, kody cyfrowe. Z racji swoich przywilejów, Lale, zdobywa jedzenie oraz leki, którymi ratuje życie współtowarzyszom niedoli. W końcu się zakochuje z wzajemnością. Gita, przykuwa uwagę w trakcie rutynowego nanoszenia tatuażu. Miłość wybucha nagle i niespodziewania, pozwala dwójce zakochanych w sobie ludzi przetrwać okrucieństwo wojny. Świat staje się piękniejszy, kiedy bohaterowie mogą spędzić ze sobą chwile pełne czułości i upojenia. Niestety, rzeczywistość obozowa jest niezwykle brutalna...Z kominów krematoryjnych codziennie unosi sie drażniący dym, a na blokach wciąż toczy się walka o przetrwanie kolejnego dnia przy wyczerpującej pracy i wszechobecnym głodzie...Aż nagle w 1945 roku koszmar się kończy, tereny Polski zostają wyzwolone, pojawiają się  Sowieccy żołnierze, a ludzie otrzymują wyczekiwaną wolność.
"Tatuażysta z Auschwitz" mogłaby być inspirująca książką, od której mogłabym się nie odrywać choćby na minutę, a jednak, choć fabuła jest oparta na prawdziwej historii, powinna poruszać do głębi, zaś emocje powinny sięgać zenitu i chwytać za serce z każdym przeczytanym wersem. Tak nie było. Czytałam bez emocji, nie potrafiłam utożsamić się z bohaterem, miałam do niego absolutnie ambiwalentne podejście. Był mi po prostu był obojętny...Czy to wina przekładu, czy też opisy, których używał Morris Heather były aż tak nudne? Myślę, że tak, to absolutnie poczyniło, że zawartość stała się mało interesująca i pociągająca! Tytułowy bestseller zupełnie mnie nie przekonał, nie umiałam odczuć dramatyzmu obozowego życia, obraz został zakrzywiony i przedstawiony w infantylny sposób - ot takie love story, tyle, że obozowe. Na dodatek podszyte jakimiś niedomówieniami, zaś niemieckie zbrodnie zostały zmarginalizowane, a czasem wręcz przedstawione i opisane w niewiarygodny sposób. Nie mogę napisać, że powieści nie polecam. Myślę, że każdy może na swój sposób "jednoczyć" się historią Lalego i Gity. Warto jednak mieć na uwadze, że opisy codziennych trudów życia w obozach są lakoniczne i powściągliwe, a na pierwszym planie do znudzenia wątek książki kręci się wokół miłości ludzi.

Komentarze

  1. Nie przepadam za takimi książkami. Myślę, że sobie odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. slyszalam bardzo sprzeczne opinie na temat tej ksiazki

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczna tematyka choć masakrycznie trudna. Potem przeżywam takie książki miesiącami

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo boje się czytać książki, które reklamowane są jako bestsellery, bo często można sie nimi rozczarować. Miałam tą książkę w ręku, ale stwierdziłam, że nie będę kupowac

    OdpowiedzUsuń
  5. Widziałam ostatnio tę książkę w księgarni na lotnisku. Bardzo mnie zaciekawiła, ale pomyślałam, że szkoda by było gdyby przypadkiem dobry pomysł na książkę ktoś zniszczył w głupi sposób opisami czy przedstawieniem fabuły. Po przeczytaniu Twojej recenzji mam wrażenie, że niestety tak właśnie się stało. No nic, myślę że i tak przeczytam żeby mieć własne zdanie. Ale jeśli też będę mieć takie odczucia to szkoda. Bardzo szkoda bo pomysł jest dobry. Chociaż smutny i trudny. Ale naprawdę dobry.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Masz jakieś pytanie? Zadaj je w komentarzu na blogu pod najnowszym postem (niezależnie od tematyki wpisu).
Jeśli nie uzyskałaś odpowiedzi, to ponów swoje zapytanie.
-----
Kontakt e-mail 1985ab@wp.pl