Biograd na Moru, o kolejny przystanek na mapie, kiedy zwiedzaliśmy w lipcu br. północną Dalmację. To była nasza pierwsza wizyta w tym mieście, choć w Zadarze byliśmy kilka lat wcześniej, to nie udało się tu zajrzeć. Na szczęście nadrobiliśmy zaległości i takim oto sposobem, udało się uchwycić w obiektywie urokliwe miasteczko. Tak, Biograd na Moru, to bardzo urokliwa propozycja na spędzenie urlopu w tej części Chorwacji. Nie jest to bardzo duże miasto, ale ze względu na całkiem spory port, coś się dzieje. Nudy nie zaznacie. No i oczywiście, urokliwe uliczki porośnięte, pięknymi kwiatami, można się zakochać.
Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z połowy X wieku, w kolejnych latach, Biograd na Moru, stal się siedzibą królów chorwackich. Niestety, miasto wielokrotnie było doszczętnie burzone, w roku 1125, zrobili to Wenecjanie, a w 1646 r. miasto zostało zniszczone przez wojsko chorwackie, gdy ustępowali podczas wojen wenecko-tureckich. Dziś, Biograd na Moru, to sieć gęstych uliczek, promenady, która się ciągnie wzdłuż nabrzeża i nowocześniejszej przystani jachtowej, a także bogatej bazy hoteli położonych w pierwszej linii brzegowej. Prawdziwa ekspansja tego rejonu, jako mekki turystów, rozpoczęła się po 1920 roku. Pierwszy hotel wybudowano tu w 1935 roku, najczęściej przyjeżdżali tu....Czesi. Dziś słychać język polski;), niemiecki, ale także węgierski czy słoweński.
W centrum starego miasta, bez problemu traficie na kościół świętej Anastazji, zbudowany w 1761 roku, z kamienną dzwonnicą. Bardzo urokliwy, jest widoczny od strony morza, wraz z całą panoramą miasta, pięknie się komponuje wraz z taflą niebieskiego Adriatyku.
Tuż obok, kościoła świętej Anastazji, traficie na szczątki klasztoru św. Jana Ewangelisty. W zasadzie ostały się same fundamenty, nie mniej wizualizacje, przypominają jak świetlanie, kiedyś prezentował się ten obiekt.
Biograd na Moru słynie z krystalicznego, turkusowego morza oraz ciepłych wód Adriatyku, w które chętnie odwiedzają turyści. To także raj dla żeglarzy. Wszystko przez bliskie sąsiedztwo Zadaru (28 kilometrów odległości), Konatów czy wodospadów Krka, które są wizytówką Chorwacji. Z racji sąsiedztwa wysp, które chronią przed napływem zimnych prądów, kąpiel w zatokach, to prawdziwa przyjemność. Osobiście się raczyłam i polecam.
Z centrum miasta można promem Jadrolinija przepłynąć do Tkon, miasteczka położonego dokładnie na przeciwko Biogradu. Rejsy odbywają się mniej więcej co godzinę.
Miesiąc lipiec, to raj dla oczu, jeśli chodzi o uwiecznianie matki natury. Kwitnące oleandry, czy bugenwille, czarowały na każdym rogu wąskich uliczek. Biogradem, będą zachwycone osoby, które nie lubią większe miasta (około 6 tysięcy mieszkańców) i oczekują, że w mieście będzie tętniło życiem, również wieczorem. Z racji sąsiedztwa większych ośrodków, no to oczywiście, t dobry pomysł na zwiedzanie okolicy, mogę polecić Szybenik czy bajkowe Kornaty.
Ja nie zegluje,ale masz racje to miejsce idealne :) ahh, cala chorwacja jest niesamowita :)
OdpowiedzUsuńWiem komu taki raj dla żeglarzy mogę polecić, a sama chętnie pozachwycam się widokami.
OdpowiedzUsuń