Za mną dwa tygodnie urlopu. W sumie 14 dni, które upłynęły pod znakiem wspaniałej pogody. Wrocław, cieszy się piękną, słoneczną aurą i cieszę się, że mam ten komfort, że mogę wyjść na ogródek i cieszyć się wiosną, która budzi do życia rośliny, ptaki, malutkie ssaki:) Ten czas wykorzystałam również na nadgonienie zaległości literackich. Mogłam się skupić na literaturze, książkach, wybierać, przebierać kolejne tytuły-sięgać po te mniej ambitne, lub bardzo wciągające biografie. Jedną z nich jest "Otylia. Moja historia" autorstwa Pawła Hochstimy, Otylii Jędrzejczak oraz Pawła Skraby. To opowieść o ciężkiej pracy i wyrzeczeniach, które zaowocowały sukcesem sportowym i złotymi medalami na Igrzyskach Olimpijskich. To historia kobiety, która przeżyła osobistą tragedię, śmierć brata w wypadku samochodowym, przeszła załamanie i odrodziła się z popiołu, jak mityczny Feniks. Zapraszam na post:)
Nie jestem miłośniczka pływania, nie znam się na sporcie, lubię oglądać zawody, ale nie jestem ich jakąś nagminną fanką. Otylia była mi bliska, między nami nie ma wielkiej różnicy wieku i zawsze ją podziwiałam za jej osiągnięcia, które udało jej się wypracować w tak młodym wieku.
No własnie, z perspektywy osoby, która ma mgliste pojęcie o przygotowaniach do Olimpiady, czy mistrzostw w pływaniu czy to w Polsce, czy Europie, wydaje się, że taki zawodnik osiąga ten cel niewielkim wyrzeczeniem. Otylia, spisując na stronach książki swoją autobiografię, zaczyna właśnie od opisu, jaki ogrom pracy włożyła w to, żeby znaleźć się na szczycie sportowej kariery.
Codzienne pobudki o 5.40, wielogodzinne pływanie, pilnowanie diety, wagi, ilości zjedzonych posiłków i ich jakości, można by tak wymieniać długo...
Kiedy się wszystko układa pomyślnie, pojawiają się pierwsze głośne sukcesy, wygnane oraz złote medale, w wypadku samochodowym ginie jej brat-Szymon. Otylia długo nie może się z tym pogodzić, zaczyna się walka o powrót do normalności, do sprawności ruchowej, a także do równowagi psychicznej, bo fakt, że to ona spowodowała ten wypadek wpędza ją w niesamowite poczucie winy. Ciągnie to za sobą spadek formy fizycznej, pojawiają się pierwsze porażki, odchodzi narzeczony, z trenerem nie można nawiązać dialogu...
Książkę przeczytałam z zapartym tchem. Wyjątkowo przyjemny i lekki język, spowodował, że w ciągu dwóch dni, przeczytałam ponad 400 stron opisów, faktów, publikacji, zdjęć z początków kariery sportowej pływaczki, jak i po jej zakończeniu.
"Otylia. Moja historia" to również retrospekcje trenerów, rodziców, a także wspomnienia przyjaciół sportsmenki, opatrzonych komentarzem, jak to oni postrzegali przytoczone fakty. Daje to obraz ciekawej konfrontacji, opisów przeżyć widzianych nie tylko oczami autorki biografii.
Książka to przede wszystkim budująca historia o tym, że wszystko ma swój czas i miejsce. Historia śmierci Szymona, mocno nadszarpnęła psychikę pływaczki, ale również zmotywowała ją do tego, by dziś działać i prowadzić fundację, która powstała, by wspierać młodych sportowców, tworzyć projekty dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych.
Bardzo chciałabym przeczytać tę książkę, zawsze kibicowałam Otylii jak swojej córce :)
OdpowiedzUsuńZawsze się zastanawiałam nad tym, co musiała przeżywać Otylia po tym wypadku. Mimo, że podobnie jak Ty nie jestem maniaczką sportu, to ta tragedia bardzo mną wstrząsnęła. Tej biografii jeszcze nie miałam okazji przeczytać, ale po Twojej rekomendacji chętnie po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńOtylia to jedna z kobiet, które mają dużo do przekazania. Myślę, że nie łatwo pozbi9erac sie po takiej stracie, ale jak widać da się!
OdpowiedzUsuńMy z Wrocławia jak tylko zaczął się ten cyrk wyjechaliśmy do mamy do lasu i jestem szczęśliwa na ogrodzie :))
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nigdy nie śledziłam kariery pani Otylii, nie jestem jakąś wielką fanką pływania - ale czasami można odnalezc w takich ksiązkach motywację do zmian we własnym zyciu.
OdpowiedzUsuńTak, Wrocław ma naprawdę ładną pogodę, zazdrościmy Ci tylko tej możliwości wychodzenia na ogród :) Otylia szczyt swoich sukcesów miała kiedy dopiero wchodziłyśmy w nastoletni wiek, więc pamiętamy ją bardzo dobrze i szczerze jej kibicowałyśmy :)
OdpowiedzUsuńZnana pływaczka, bardzo chętnie przeczytałabym tę książkę, bo mnie interesują takie biografie...I w dodatku taka pozytywna recenzja :-)
OdpowiedzUsuńDziekuje za ciekawa recenzje, mimo, ze nie czytam biografii, zainteresowala mnie. Bardzo malo wiem o zyciu Otylii. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do przeczytania tej książki :)
OdpowiedzUsuńJuż mi się ta książka podoba. Przez cały czas zastanawiałam się dlaczego Otylia 'zeszła' w pewnym momencie z basenu... Przeczytam
OdpowiedzUsuń